Ich właściwa nazwa to "Garter Snake" (stanowi symbol sytanu Massachusets) co w wolnym tłumaczeniu oznacza "Wąż podwiązka". Przez naszych rodaków powszechnie nazywany wężem ogrodowym, gdyż najczęściej właśnie w ogrodzie można spotkać te osobniki. Lubią środowisko wilgotne. Żywią się małymi żabkami, kijankami, pijawkami. Te miały długość około 50 cm.
Osobniki te do tej pory były uważane za niejadowite, jednak okazało się, że wytwarzają łagodny neurotoksyczny jad. Nie zagrażają one ludziom gdyż wytwarzają zbyt małą ilość i tak łagodnego jadu a ich zęby jadowe są bardzo głęboko osadzone.
Idąc do pracy natknęłam się na całe gniazdko tych gadów. Szłam jak zawsze chodnikiem, gdy nagle coś zaszeleściło w trawie.
Odruchowo popatrzyłam licząc, że zobaczę spłoszoną wiewiórkę, których jest tutaj pełno. Myliłam się. Moim oczom ukazało się kilkanaście wężów w trawie, uciekających przede mną.
Każdego ranka widziałam je i zaobserwowałam, że mają one swoje gniazdo w dziurze, która stanowi odpływ wody.
Podczas cieplejszych dni jedne wychodzą na trawę a inne wysuwają łebki aby ogrzać się w promykach słońca.
Wiedząc, że są płochliwe szłam powoli aby ich nie wystraszyć.Jak się okazało, mimo że są płochliwe to są również bardzo ciekawskie.
Najpierw się chowały do swojej "dziupli" jednak po chwili ponownie wysuwały główki sprawdzając kto i dlaczego im przeszkadza.
Poniższe zdjęcie nie jest pierwszej jakości bo ostrość uciekła mi na tułów ale zobaczcie jaki ma cukierkowo czerwony języczek.
"A pani tu czego szuka?" zdaje się pytać ten z prawej.Mimo swojej zimnokrwistości uważam, że wyglądają słodko.
Odnośniki:
Departament Energi i Ochrony Środowiska
Wikipedia
Ja bym zawału dostała :) gratuluję odwagi i pięknych zdjęć, tak patrząc na nie przez monitor... to też uważam, że są urocze i komunikatywne :)
OdpowiedzUsuńPoczątkowo też się wystraszyłam, ale gdy zobaczyłam ze są bardziej bezbronne niż ja-nabrałam odwagi :-)
UsuńMatko święta.....chyba zeszłabym na zawał:).
OdpowiedzUsuńNiecodzienna historia!,ale węże ładne:)
Rozalio, po lesie latasz, z przyrodą obcujesz. Napewno jesteś odporna na takie spotkania ;-)
UsuńPiękne, wspaniałe cudowne zwierzaki :-) Oby tylko ich nikt nie skrzywdził. Ja jeszcze takich cudaków nie widziałam i moje doświadczenie z wężami kończy się na zaskrońcu :-)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że dawni mieszkńcy Litwy uważali zaskrońca za stworzenie święte? Mieszkańcy wieżyli, że dom, niedaleko którego mieszka zaskroniec, czeka pomyślność :-)
UsuńO matulu, w moim przypadku zawał gwarantowany!!! Węże(wszystkie)po prostu mnie przerażają;)
OdpowiedzUsuńNawet takie malutkie?
UsuńAle z Ciebie odważna dziewczyna!!! Jak ja bym zobaczyła tyle węży to uciekałabym gdzie pieprz rośnie , a Ty sobie jeszcze sesję zdjęciową urządziłaś:)!Matko Boska!!!
OdpowiedzUsuńTo one przede mna uciekaly, hihi.
Usuńzdjęcia wyszły świetnie mimo że panicznie boję się węży i szczerze nich nie znoszę, wytrwałam do końca posta ;) podziwiam Cię za odwagę, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiesze sie Kasiu, ze dalas rade :-) Promyki sle.
OdpowiedzUsuńKiedy tak patrze na ich łebki uważam że są śliczne. Jednak boję się nawet zaskrońców,nie wiem, czy umaiłabym je obserwować. Jesteś dzielną kobietą. Podziwiam i dziękuję za wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńJa też do tej pory myślałam, że się boję takich stworzeń.
UsuńJa chyba nie odważyłabym się na zdjęcia z tak bliska, w ogóle to bałabym się na nie nawet popatrzeć, w obawie że któryś na mnie skoczy, obezwładni, ukąsi i po mnie. Wiem wiem, moja wyobraźnia nie zna granic, czasami nawet i mnie potrafi zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńA znając siebie gdybym codziennie miała przechodzić obok takich istotek to pewnie wybrałabym się drogą naokoło, chociażbym miała nadrabiać z kilka kilometrów :-)
Te maleństwa są bardziej płochliwe od Ciebie ;-) Ale wyobraźnie masz bujną to fakt, hihi!
UsuńŚliczne te węże! U wujka pod schodami znalazłam kiedyś półmetrową wylinkę - samo zasuszone "ubranko" z przezroczystych łuseczek. Wąż urósł, skóra zrobiła się za ciasna, to ją zrzucił i popełzł dalej, cały śliczny i lśniący, w świeżych kolorkach.
OdpowiedzUsuńMiałam też spotkanie oko w oko. Wujek miał basen przy domu i trzeba było z niego wybierać różne żyjątka, głównie owady, które bez przerwy wpadały do wody. Do tego służyła siatka na rączce. Wzięłam ją kiedyś i zabrałam się za wygarnianie tego wszystkiego z wody, nagle patrzę - coś małego, czarnego i się wije. Pijawka? Nie, pijawki nie trzymają łebka nad wodą i nie mają oczek jak paciorki. Malutki wężyk, jak sznurowadło. Wydawał mi się czarny. Nie wiem, co to był za gatunek. Sądzę, że mu uratowałam życie. Wyłowiłam go na siatkę. Popatrzyłam sobie na niego, on popatrzył na mnie, i ostrożnie wyrzuciłam go w krzaki pod płotem. Bardzo żałuję, że nie było jak go sfotografować.
Piękne zdjęcia zrobiłaś tej rodzince. Portrety jak się patrzy. A różowy język - słodki!
Fajną miałaś przygodę. JA to zbyt ciekawska jestem i zaraz w necie buszuję.
UsuńGdy bylam jesienią w lesie na grzybach to widziałam duży okaz. Miał około metra, ale był agresywny i o zrobieniu zdjęcia nie było mowy.
Super, że się nie boisz takich żyjątek. Ba! nawet im pomagasz :-)
Siatka była duża i z rączką, a wężyk malutki :)
UsuńUmarłabym na zawał, jakbym natrafiła na takie gniazdo. Zresztą do zgonu wystarczyłby jeden taki, a co dopiero gniazdo- panicznie boję się węży. Niektórzy panikują na widok pająków, myszy czy szczurów - na mnie nie robią one wrażenia, a gryzonie wręcz lubię, ale węże - o zgrozo! Tak czy siak - świetne zdjęcia no i widok niezwykły :)
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej przerazaja "robale" :D
Usuń