Wiersz ten napisałam ponad dwadzieścia lat temu dla mojego obecnego męża. Przez te wszystkie lata popadł w zapomnienie, aż do nocy z soboty na niedzielę, kiedy to nie mogłam spać. Moje myśli krążyły wokół tego o czym myśleć aby móc zasnąć. Wtedy przypomniał mi się ten wiersz:
Idąc aleją szcęścia, całujesz moje dłonie,pieścisz włosy oddechem, serce mocno Ci płonie.
Nic nie mąci spokoju, tylko serc naszych bicie, i pragnienie zdobycia chwili, będącej przeżyciem.
To co teraz nas łączy, w gestach, pozach spojrzeniach,świat się staje weselszy, tu w przydrożnych alejach.
Ludzie, których mijamy, są weseli, beztroscy,Bo tak samo jak my kroczą alejami MIŁOŚCI.
Cudowny wiersz...
OdpowiedzUsuńI dzięki niemu, przypomniałam sobie, że też pisałam jakieś twory wierszopodobne w okresie "narzeczeństwa" dla swojego męża:)
Ależ my kobitki, to romantyczne jesteśmy, że hej:)
Pozdrawiam:)
Joanna