Nie ma to jak puszysty kotek.
Ja też lubię tez lubię koty. Dostałam takiego pstrokatego na swoje 40 ste urodziny. Na imię ma Zoe, ale my wołamy ja swojsko: ZOSIA, lub jak narozrabia-Zołza.
Leżenie na plecach jest jej ulubiną pozycją.
Nikt jej nie chciał wziąć ze schroniska, ale moim sercem zawłądnęła gdy tylko polizała mnie w palec wetknięty przez pręty klatki.
Nasza sypialnia czasem jest baaardzo rodzinna. Tutaj mój mąż, syn Filip i Zosia, która ogląda moje robótki ręczne.
Czasami rozrabia i pod naszą nieobecność wskakuje i wyleguje się na blacie kuchennym.
Jak na mojego kota przystało, Zoe bardzo często pomaga mi w wykonywaniu prac.
Od paru lat mój mąż z dużym sukcesem hoduje kraby pustelniki.
Zosia często ich dogląda.
ale potrafią tez przybrać bardziej wdzięczna pozę:
Na naszym podwórku można czasem spotkać skunksa.
Są też wszędobylskie wiewiórki, które czasem szczególnie zimą dokarmiam
Wiosną odwiedza nas lis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwielbiam cały świat za dobre słowo.