Add

Add

środa, 31 października 2012

Praca zorganizowana.

Jak większość ludzi na świecie tak i ja cierpię na chroniczny brak czasu. Pracę kończę o godzinie 6 wieczorem, więc niewiele czasu mi zostaje na sprawy związane z domem i moimi pasjami. 
Mam jedynie to szczęście, że lubię gotować i sprzątać. Lecz najważniejsze to dobra organizacja. 


Wczorajszy wieczór.

W planie:
- usmażyć kotlety mielone, które mąż i syn uwielbiają,
- z części mięsa mielonego ugotować pulpety w sosie pieczarkowym,
- ugotować fasolkę po bretońsku.


Wracam do domu. Jest parę minut po 6 wieczorem. Przebieram się w wygodne ciuszki, zakładam fartuszek.

1. myję pieczarki (2 opakowania) i kroję w plastry,
2. obsmażam je na patelni teflonowej bez tłuszczu i przekładam do miseczki.
3, mięso mielone, zmiażdżony czosnek, 1 jajo+1 żółtko, łyżkę mąki ziemniaczanej, odrobinę mleka, bułka tarta, sól, pieprz (wszystko na tzw. oko) mieszam ze sobą na jednolitą masę. 
4. białko pozostałe z 1 jaja pół łyżki majonezu i odrobinkę mleka rozkłócam trzepaczką do uzyskania jednolitej masy.
5. formuję kotlety mielone, obtaczam w białku i bułce tartej i smażę na gorącym tłuszczu na rumiano z obu stron,
6. po usmażeniu, przekładam na ręcznik papierowy celem odsączenia nadmiaru tłuszczu,
7. wstawiam garnek z wodą i połową szklanki mleka na gaz,
8. gdy woda wrze, wrzucam uformowane z pozostałego z kotletów mielonych mięsa, małe pulpeciki mięsne 
(Można obtaczać w mące, jak chcemy zrobić samemu sos, lub bez obtaczania gdy używamy sos w proszku.)
9. dodaje do pulpecików wcześniej zasmażone pieczarki
10. zagęszczam sosem pieczarkowym Knorra.
Mam już kotlety mielone sztuk 12 i niemały garnek sosu grzybowego z pulpetami.
Obrać i ugotować ziemniaczki to już najmniejszy problem.
Jeśli chcę bardziej dogodzić moim chłopakom to rano gotuję ziemniaki a wieczorem już tylko przeciskam je przez praskę, łączę z mąką ziemniaczaną i jajem. Uformowane kluski wrzucam na wrzątek i mam przepyszne kluseczki śląskie do sosu.


Fasolka po bretońsku:

1. namaczam fasolę i odstawiam na noc, 
(wczoraj użyłam 3 opakowania "piękny jaś" bo przednia fasolka z 2 opakowań zniknęła w mgnieniu oka. 
2. kroję w drobną kosteczkę wędlinę i obsmażam ją na patelni, 
(Używam do tego tzw. końcówek, które można kupić po niższej cenie. Są to z reguły końcówki szynek, więc chude mięsko)
3. obieram marchewkę i pietruszkę, ścieram na tarce o dużych oczkach,
4. obraną cebulę kroję na drobno, po czym wraz z warzywami wkładam do pojemnika i przykrywam folią.
Tak przygotowane składniki zostawiam do rana.
Jest godzina 7:30 wieczorem.
Biorę prysznic i teraz mam czas dla siebie. Mąż ogląda TV a ja relaksuję się przy hafcie krzyżykowym.
Teraz na tapecie mam taki wzór:

Jak widać na mniejszym obrazku jestem dopiero w początkowej fazie obrazu. 
Niestety haft nie idzie mi tak szybko jak robienie kotletów mielonych ale też wymaga większej precyzji i jeśli mogę to tak określić, do haftu potrzebuję dużo więcej "składników" (kolorów).

Około godziny 10-11 wieczorem idę spać.

1. Wstaję rano, wstawiam wodę na herbatę, szykuję śniadanie.
2. Wstawiam na gaz namoczoną fasolę do której wrzucam przygotowane wieczorem warzywa.
3. Idę wziąć prysznic.
4. Do ugotowanej fasoli wrzucam wędlinę, wielką puszkę musu z pomidorów, mały koncentrat pomidorowy, majeranek, liść laurowy, dużo czosnku pokrojonego drobno, odrobinę lubczyku (żeby ten co będzie jadł tą fasolkę zakochał się w jej smaku bez pamięci ;-)) i dodaję przyprawę do dań z fasoli.
5. całość "pyrka" sobie na ogniu.
Ja w tym czasie idę się ogarnąć, czyli zrobić fryzurę, makijaż, ubrać się. Wiecie, te wszystkie babskie poranne sprawy.
Żeby mi było milej włączam TV i łypię okiem na wiadomości.

W między czasie robię zdjęcia te co powyżej, odpalam komputer, ładuję foty.
Fasolka po bretońsku ugotowana, naczynia umyte, kot nakarmiony. Ogólny ład i porządek.
Teraz to już do pracy muszę lecieć.  

Idę pieszo, delektując się śpiewem ptaków, widokiem lecących kluczem dzikich gęsi, zapachem mokrej ziemi zmieszanej z opadłymi już liśćmi.
Słońce podaje mi witaminę "D" na śniadanie. Jest pięknie! 

Wstępuję do sklepu po świeże pieczywo.

Fasolkę przełożę do słoików wieczorem a potem może dla odmiany jakiś wianeczek uwiję?

czwartek, 25 października 2012

HALLOWEEN

Dzień ten przypada na 31 października czyli w dzień poprzedzający Święto Zmarłych.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Halloween

Wikipedia podaje, że w Polsce zaczęto obchodzić to święto dopiero w latach 90-tych. 
Wydawało by się, że w dawnej Polsce nie było tradycji Halloweenowych. Czyżby? Mój Kochany dziadek już w latach 60-tych chcąc wystraszyć późno wracającego do domu syna, wydrążył dynię nadając jej wzór oblicza a dla lepszego efektu umieścił w środku świeczkę.

Pod koniec października można odwiedzać całe mnóstwo miejsc przygotowanych specjalnie na tą okazję i miło spędzić np. sobotnie popołudnie.


Dynie giganty jak zawsze robią furorę
Nasi sąsiedzi bardzo starannie przygotowują się na ten dzień. Co roku przed domem budują tzw. graveyard, na którym nie brakuje trumien, kapliczek, trupich czaszek i szkieletów. Sami przebierają się w oryginalne stroje i wieczorem zabawiają odwiedzające ich dzieci, rozdając im słodycze.
Większość mieszkańców ozdabia swoje obejścia 
wszystkim co przypomina jesień.
                   

Mimo, że niektóre liście już opadły,
są jeszcze drzewa 
i krzewy
 które wciąż zachwycają nas kolorami
W ogródkach kwitną jeszcze margaretki.
Na drzewach jest pełno owoców,
 ale wiewiórki nigdy nie pogardzą pszenną bułeczką.
Cieszmy zatem oczy tą fererią barw.
Promyki ślę dla WAS.

środa, 24 października 2012

Wyroznienie

Zupelnie niespodziewanie otrzymalam wyroznienie od http://mojakopalniapomyslow.blogspot.com/
Jest mi niezmiernie milo, gdyz takie wyroznienie jest wiadomoscia o tym, ze nasze
"wypocinki" sa czytane i lubiane.
Aby tradycji stalo sie za dosc nominuje kolejne 10 osob, ktore na to wyroznienie zasluguja:
http://wiedzma-domowa.blogspot.com/ za to,ze sie reaktywowala i swietnie jej idzie
http://chleb-i-inne-przepisy.blogspot.com/ za jej pasje pieczenia pieczywa
http://fabrykantkaaniolkow.blogspot.com/ za niezmordowane tworzenie Aniolkow
http://radosctworzenia-sofka.blogspot.com/ za jej radosc tworzenia co raz to nowych prac
http://justynam-magicznyzakatek.blogspot.com/ za jej precyzyjnosc wykonania
http://fiolkademolka.blogspot.com/ za piekna pasje tworzenia kartek z papieru
http://iwonaorlowska.blogspot.com/ za jej wszechstronnosc prac
http://alexandra-mojewyszywanki.blogspot.com/ za jej cudne metryczki
http://wmoimkoszyczku.blogspot.com/ za jej super prace z papieru
http://agrafka-kolczyki.blogspot.com/ za interesujace wpisy

Wszystkim serdecznie gratuluje i w ramach regulaminu prosze o kolejne nominacje dla tych, ktorzy na to wedlug Was zasluguja.

środa, 17 października 2012

Przygarnij biedronkę.

"Biedroneczki są w kropeczki i to chwalą sobie..." śpiewała kiedyś Kasia Sobczyk. 

Biedronki żywią się mszycami, dlatego wykorzystywane są w biologicznym zwalczaniu tych szkodników. Zimują owady dorosłe. W tym celu potrafią gromadzić się w różnych miejscach - pod ziemią, w budynkach czy pod korą drzew.
źródło:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Biedronkowate

Myślę, że teraz jest dobry czas na przypomnienie sobie o tych maleńkich chrząszczach. 
Na zimę szukają one schronienia gdzie się tylko da. U mnie w mieszkaniu także trwa ich inwazja. 
Jednak ze względu na ich pożyteczność staram się być dla nich cierpliwa i wyrozumiała. Przeganiam je jedynie z miejsc w których po prostu albo by nie przetrwały albo bardzo by mi przeszkadzały. Pozostałe niech sobie zapadają w smaczny sen zimowy gdyż i tak z pierwszym podmuchem wiosny same odlecą na łąkę i do ogrodów aby oczyszczać gałązki drzew i krzewów ze słodkich mszyc.

Jeśli i w waszym domostwie zobaczycie te stawonogi, to proponuję najpierw je przegonić a dopiero potem pryskać środkami na owady. W ten sposób damy im szansę na znalezienie innego schronienia.
Przez te wszystkie lata nie wyrządziły mi one żadnych szkód. Nikogo nie pogryzły i nie pobrudziły mi pościeli ani też ścian.
Te, które zagnieździły się we framudze drzwi, będą musiały sobie znaleźć inne miejsce ;-) 
 U mnie jak co roku lęgną się w kątach na korytarzu i to zupełnie domownikom nie przeszkadza:
TY też przygarnij biedronkę a ona latem Ci się odwdzięczy zjadając mszycę, która niszczy nasze wypielęgnowane krzewy i drzewka w ogrodzie.

Sprawdzonym sposobem "zbierania" biedronek tak aby nam się nie rozfrunęły i aby nie zrobić im krzywdy, jest zbieranie ich odkurzaczem. Należy do tego celu pomiędzy rurami (tzw. przedłużkami) włożyć starą pończochę. Po zebraniu wszystkich biedronek, wypuścić je do ogrodu. Na pewno zdążą się schować przed zimą.
A tak wyglądają moje "balkonowe" chryzantemy.


wtorek, 9 października 2012

Mimozami jesień się zaczyna...

Lato już na dobre zostało za nami.
Krótsze dnie i chłodniejsze noce sprawiają, że drzewa i krzewy się wybarwiają. Mój "internetowy pająk" schował się gdzieś na zimę, jedynie opuszczona pajęczyna kołysze się sennie na wietrze.
Mimo to w dalszym ciągu jest pięknie i kolorowo.
Pstryknęłam parę zdjęć kwiatów, które kwitną o tej porze roku.
Chryzantemy wcale nie muszą być "cmentarnymi" kwiatami. 
Według mnie są urocze. 




W sobotni wieczór zrobiłam wianek z uzbieranych szyszek. Zastanawiam się czy urozmaicić go jakimiś listkami, czy też zostawić w takim surowym stanie.

 Jak widać mojej Zosi wianek się podoba ;-) A WAM?
Jesienne Apallachy.





piątek, 5 października 2012

Wianki jesienne

Przyszedł czas na zmianę dekoracji.
Te jesienne wianki zrobiłam rok temu. 


W tym roku być może stworzę coś nowego lub też nie. Wszystko zależy od ilości wolnego czasu oraz samopoczucia. Wszak wiadomo, że coraz krótsze dni i chłodniejsze noce sprzyjają nostalgicznemu nastrojowi.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...